niedziela, 27 maja 2012

Prolog

Mężczyzna czekał w holu szpitala. Siedział na jednym z wielu granatowym krześle i słuchał, a bynajmniej udawał, starszą z psychicznymi problemami Pani. Uderzał pietą o podłogę. Nagle białe, długie wydawające mu się wiecznie nie otwierające się drwi otworzyły się. Wyszła z nich ubrana na morski odcień pielęgniarka, zdejmująca gumowe zakrwawione rękawiczki. Facet odruchowo wstał i podszedł do niej prawie biegnąc.Kobieta spojrzała na niego zdziwiona.
   
- Więc? Urodziła!?

Spytał mężczyzna i z nutą arogancji i z nutą nadziej. Ale pielęgniarka była już do tego przyzwyczajona.

- Urodziła, bliźniaczki.

- A więc bliźniaczki?- spytał uradowany mężczyzna- To one?

-Tak- Kobieta przewróciła oczami widząc radość chłopaka i nagle spoważniała - Sytucaja z pańską żoną?

- Narzeczoną, proszę pani. Coś się stało? Chce ją zobaczyć.

- Sytuacja z nią podczas porodu, początkowo było bardzo dobrze. Gdy urodziło się pierwsze dziecko, organizm był nawet w dobrej formie. Jednak gdy przyszło drugie, sytuacja się o wiele pogorszyła. Miała złamane żebra oraz kilka innych kości udowych. W końcu doktor wykrył u niej tętniaka. Ostatnimi siłami wyciągnęliśmy z niej dziecko.

- Wyjdzie z tego?- spytał zmartwiony chłopak.

- John, ona nie żyje.

Narzeczony już zmarłej kobiety nie ruszał się przez kilka następnych sekund. A po chwili wybuchł płaczem, krzykiem. Mieszanka wszystkich emocji, jakich można sobie wyobrazić. Zaczął zwalać na podłodze wszystko, na co się natknął i również zaczął bić pielęgniarkę. Aż w końcu przybiegły na pomoc inne.


John z żadnym wyrazem twarzy podszedł do jego dwóch wyglądających tak samo córek. Patrzył na nie z niedowierzaniem, tak jakby były obcymi osobami. Jedna z nich uśmiechnęła się do taty, a on patrzył wrogo na obu z nich. W końcu oderwał od nich wzrok. Spojrzał natomiast na szczupłą, piękną panią która notowała coś. Zdążył zauważyć że na bluzce jest napisane jej imię: `Rose`, a po chwili zwróciła się do niego.

- Jest pan pewien? To bardzo ważna decyzja.

- Chcę je oddać do adopcji i koniec- powiedział facet zdeterminowanym tonem- I nie wiem dlaczego , wszyscy to powtarzacie. Nie chce już mieć z nimi nic do czynienia.

Dziewczyna kiwnęła głową, a John wyszedł z pomieszczenia ze świadomością, że już nigdy nie zobaczy swoje dzieci.

Rose uśmiechnęła się do dwóch małych dziewczynek i przeczytała dwie kartki położone na kolanach maleństw.

` Audelinne i Taranna`

__________________________________________________________
Witajcie!
Co sądzicie o tym rozdziale?
Zapraszam do komentowania i krytykowania.
2 kom=następny rozdział.
                                                                                                  Tatiana,
                                                                                                       xo xo xo

10 komentarzy:

  1. Super. Informuj mnie o każdym nowym rozdziale, proszę. Pozdrawiam!, Aleksandra

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawy temat, chętnie poczytam i to opowiadanie ... trochę błędów jest :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, że odblokowałaś poprzedniego :) Pozdrawiam ponownie, Ola ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju, to jest naprawdę świetne *-*
    Kurdę, ale ojciec -.- Z takimi ludźmi to tylko na stos. Mimo wszystko zapowiada się ciekawie ^^
    A wygląd bloga jest po prostu prześliczny <3
    Nie mogę się doczekać pierwszego rozdziału! ;*
    +przy okazji zapraszam do siebie ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem, wlasnie chcialam pokazac, jaki ten swiat moze byc okrutny <3
      + Dziekuje
      + na pewno wpadne.

      Usuń
  5. Dziękuję :)) również dodam:)
    o kurczę.. poruszające:(

    OdpowiedzUsuń