Mężczyzna czekał w holu szpitala. Siedział na jednym z wielu granatowym krześle i słuchał, a bynajmniej udawał, starszą z psychicznymi problemami Pani. Uderzał pietą o podłogę. Nagle białe, długie wydawające mu się wiecznie nie otwierające się drwi otworzyły się. Wyszła z nich ubrana na morski odcień pielęgniarka, zdejmująca gumowe zakrwawione rękawiczki. Facet odruchowo wstał i podszedł do niej prawie biegnąc.Kobieta spojrzała na niego zdziwiona.
- Więc? Urodziła!?
Spytał mężczyzna i z nutą arogancji i z nutą nadziej. Ale pielęgniarka była już do tego przyzwyczajona.
- Urodziła, bliźniaczki.
- A więc bliźniaczki?- spytał uradowany mężczyzna- To one?
-Tak- Kobieta przewróciła oczami widząc radość chłopaka i nagle spoważniała - Sytucaja z pańską żoną?
- Narzeczoną, proszę pani. Coś się stało? Chce ją zobaczyć.
- Sytuacja z nią podczas porodu, początkowo było bardzo dobrze. Gdy urodziło się pierwsze dziecko, organizm był nawet w dobrej formie. Jednak gdy przyszło drugie, sytuacja się o wiele pogorszyła. Miała złamane żebra oraz kilka innych kości udowych. W końcu doktor wykrył u niej tętniaka. Ostatnimi siłami wyciągnęliśmy z niej dziecko.
- Wyjdzie z tego?- spytał zmartwiony chłopak.
- John, ona nie żyje.
Narzeczony już zmarłej kobiety nie ruszał się przez kilka następnych sekund. A po chwili wybuchł płaczem, krzykiem. Mieszanka wszystkich emocji, jakich można sobie wyobrazić. Zaczął zwalać na podłodze wszystko, na co się natknął i również zaczął bić pielęgniarkę. Aż w końcu przybiegły na pomoc inne.
John z żadnym wyrazem twarzy podszedł do jego dwóch wyglądających tak samo córek. Patrzył na nie z niedowierzaniem, tak jakby były obcymi osobami. Jedna z nich uśmiechnęła się do taty, a on patrzył wrogo na obu z nich. W końcu oderwał od nich wzrok. Spojrzał natomiast na szczupłą, piękną panią która notowała coś. Zdążył zauważyć że na bluzce jest napisane jej imię: `Rose`, a po chwili zwróciła się do niego.
- Jest pan pewien? To bardzo ważna decyzja.
- Chcę je oddać do adopcji i koniec- powiedział facet zdeterminowanym tonem- I nie wiem dlaczego , wszyscy to powtarzacie. Nie chce już mieć z nimi nic do czynienia.
Dziewczyna kiwnęła głową, a John wyszedł z pomieszczenia ze świadomością, że już nigdy nie zobaczy swoje dzieci.
Rose uśmiechnęła się do dwóch małych dziewczynek i przeczytała dwie kartki położone na kolanach maleństw.
` Audelinne i Taranna`
__________________________________________________________
Witajcie!
Co sądzicie o tym rozdziale?
Zapraszam do komentowania i krytykowania.
2 kom=następny rozdział.
Tatiana,
xo xo xo
FAJNE ;D
OdpowiedzUsuńDzieki :3
UsuńSuper. Informuj mnie o każdym nowym rozdziale, proszę. Pozdrawiam!, Aleksandra
OdpowiedzUsuńciekawy temat, chętnie poczytam i to opowiadanie ... trochę błędów jest :)
OdpowiedzUsuńJuz poprawione.. <3
UsuńSuper, że odblokowałaś poprzedniego :) Pozdrawiam ponownie, Ola ;))
OdpowiedzUsuńciekawy;)
OdpowiedzUsuńJeju, to jest naprawdę świetne *-*
OdpowiedzUsuńKurdę, ale ojciec -.- Z takimi ludźmi to tylko na stos. Mimo wszystko zapowiada się ciekawie ^^
A wygląd bloga jest po prostu prześliczny <3
Nie mogę się doczekać pierwszego rozdziału! ;*
+przy okazji zapraszam do siebie ;p
No wiem, wlasnie chcialam pokazac, jaki ten swiat moze byc okrutny <3
Usuń+ Dziekuje
+ na pewno wpadne.
Dziękuję :)) również dodam:)
OdpowiedzUsuńo kurczę.. poruszające:(